Zacznę od cytatu z komentarza Asmodeusza "Na razie dynamika wydarzeń jest taka, że ledwie zaczniesz pisać notkę, ona jest już nieaktualna ;)"
Tak było z moim poprzednim pesymistycznym postem. Napisałem go, gdy tylko doszła do mnie informacja, że ustawa o wyborach korespondencyjnych przeszła przez parlament mylnie zakładając, że na jej podstawie wybory odbędą się 17 lub 23 maja. Okazuje się, że wybory będą później a ustawa będzie zmieniona. Biednego Jacka Sasina zastąpi PKW. Władza planuje wybory na lipiec ale pojawiają się opinie, że realnym terminem jest jesień. Dodajmy, że na jesieni podobno ma przyjść druga fala epidemii. Ale co tam.
Mój pesymizm zastąpił optymizm. Powrót do gry PKW jest większym lub mniejszym gwarantem uczciwych i sprawnie przeprowadzonych wyborów (nie ujmując nic organizatorskim talentom Sasina).
Każde oddalenie wyborów o kolejny miesiąc zmniejsza szanse Andrzeja Dudy na wygraną. Gdy zaczyna się jakiś kryzys, to lud na początku konsoliduje się wokół władzy. Zabawne jest to, że skonsolidował się wokół Dudy, który nie ma żadnych kompetencji do walki z covid-19 i jego społeczno-gospodarczymi skutkami. Ale przedstawiał się jako ten, który dużo w tej sprawie robi. Sprowadzał nawet samoloty z Chin.
Co prawda epidemia covid-19 wydaje się wyhamowywać /albo przynajmniej nie nabiera na sile/ ale poważne skutki gospodarcze dopiero przed nami. Świat wchodzi w recesję, co już samo w sobie musi się przełożyć na polską gospodarkę. Sam rząd przewiduje w tym roku spadek PKB o 3,4% (ale np Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje spadek o 4,6%). Niechybnie spowoduje to wzrost bezrobocia i redukcję płac. Poza tym niezbędna jest nowelizacja budżetu przewidującego wzrost PKB w 2020 r. o 3,7%. Wpływy do budżetu będą więc istotnie niższe. Oczywiście rząd będzie się ratował zwiększeniem deficytu budżetowego. Pytanie o ile. Nie można bez konsekwencji ustalać deficyt na dowolnym poziomie. Ale to temat na osobny post.
Reasumując jest dobrze! Dlaczego? Bo będzie źle! A jak będzie źle, to społeczeństwo zacznie się odwracać od PiSu. Jest więc nadzieja, że uda się obronić demokrację przed zakusami Jarosława K. (tak go będą tytułować w mediach jak zaczną się śledztwa).
Jeśli PAD przegra wybory, to będzie pozamiatane. Kandydat opozycji raczej nie będzie - już po wyborach parlamentarnych - ułaskawiał skazywanych działaczy PiS. Opozycyjny prezydent będzie mógł wetować ustawy (PiS nie ma 3/5 w Sejmie na odrzucenia weta). Mając większy dostęp do mediów i autorytet jakim zazwyczaj cieszy się głowa państwa (zauważcie, że prezydenci mają znacznie większe poparcie niż ugrupowania z których się wywodzą) będzie mógł krytykować bezkarnie rządzących na wiele wymyślnych sposobów.
A tak na koniec. Cieszy mnie jeszcze porażka Prezesa. Niby ustawa przeszła ale to pyrrusowe zwycięstwo, które nazwano kompromisem. Nadal nie wiem o co chodzi Gowinowi ale robi się ciekawie. Jest nadzieja. Przynajmniej ja taką mam. :-)